Operacja "Zasypka" czyli budowania uroki
Późnym wtorkowym popołudniem odprowadziłem wzrokiem wypchaną po brzegi chlubę włoskiej motoryzacji, uwielbianą w swoim czasie przez wszelkiej maści stręczycieli handlowych, którą odjechał duet z bractwa Wykonów. Gdy opadł kurz na tymczasowej prowizorce prowadzącej do naszej działki, pozostałem sam na sam z Diuną. Wdrapawszy się na górę piasku, ułożyłem wygodnie i przeszedłem do czynów. Powoli, niespiesznie pojawił się w dłoniach aparat. Ona leżała przede mną. Najpierw delikatne kadrowanie, lekkie muśnięcia spustu migawki. Trwało chwilę nim obiektyw wysunął się na pełną długość, dotykając zoomem detali. W promieniach słonecznych obserwowałem aksamitne twardniejące posadzki, nabrzmiałe mury i sterczące wierzchołki sto sześćdziesiątek. Aparat łapczywie zapisywał wszystko na kartę. Jedno, drugie, trzecie ostre zdjęcię i ... Wreszcie przyszła ta chwila gdy mogłem oznajmić, mam O, stan zero.
Zanim jednak nastała era radosnego pomykania z aparacikiem po wydmach, zwarłem się z dostawcami plażowej radochy. Zaczęło się niewinnie. Mury zczarniały od Dysperbitu. Po małej konfrontacji efektów tych zabiegów z moimi oczekiwaniami, ekipa oblepiła całość styropianem, okraszając go siatką na kleju i kolejną warstwą czarnego mazidła. Przyszła kolej na operację "Zasypka". Wyrok brzmiał, 150 kubików. Włosy lekko mi się uniosły, wargi zacisnęły a czoło przyozdobiło grubą krechą prezentując obecny stan emocjonalny. W głowie zabuczał, zbudzony nagle koleś w kraciastej plisowance. Odczułem silną reakcję alergiczną w związku z nadciągającym tsunami które przewali się przez konto i pozostawi po sobie jedynie drobne na waciki dla żony. No nic, matematyki nie oszukasz. Środek plus obsypanie widać musi się skończyć zadyszką potfela. Ułożywszy telefon wygonie w dłoni wziołem się za negocjacje. Po godzinie wiedziałem już, że wywleczemy się na swoje i zmieścimy w kosztorysie. Plan uknuty z dostawcą zakładał, iż w czwartek znienacka spuści 10 wywrotek, po czym ładowarka obdarzona 12 metrowym wysięgnikiem z furią porozwala wszystko po wykopie, ekipa zaś całość potraktuje 120 kilogramowym wibratorem z pobliskiego sexshopu. Sobota miała być dniem gruchy i pacy. Luknołem na łułułu wróżbitów od pogody. Wszystko w ukłdance idealnie do siebie pasowało. Telewizornia nawołuje "Zostań bohaterem w swoim domu", to zostałem. Z bananem na pysku i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku przespałem nockę. Czwartkowy poranek zamiast budzika rozpoczoł "Enter Sandman", (tak, taki mam dzwonek). Po wysłuchaniu sporej części "Nadejścia piaskowego stwora" zaczołem z nim rozmowę. Koparka furiatka pozrywała sobie jakieś kólka i paski, a że sprzęt unikalny to leczyć go będą częściami importowanymi aż z Wrocławia, co w efekcie przesunie całą imprezę o dwa dni. Wyjścia nie było, fona znowy w łapę i zaczołem zgrywać i przesuwać. Udało się , poza pogodą było wszystko ugadane. Sobota, zakopane, Wtorek, zalane. Czy tym razem mogło się coś nie udać? Jak się okazuje, tak. I nie była to pogoda. Godzina "W" wyznaczona na sobotę 7.00. O 8.00 znowu "piaskowy stwór" wyrwał mnie z objęć Morfeusza. Tym razem trzcigodny wykon próbował rozwikłać zagadkę ciszy na budowie i braku doznań wzrokowych związanych z pracującym sprzętem. To że jego problem mnie zaintrygował było by wielkim minięciem się z prawdą, byłem w......... (tu można wstawić dowolne nie cenzurtalne słowo). Szybka galopka po klawiaturze i "abonent jest poza zasięgiem albo ma wyłączony telefon" pare ripleji sobie puściłem prubując dodzwonić się do dilera materiałów sypkich i właściciela małej żółtej ładowareczki, zarazem. Znalazłem stronę firmy w internecie i z premedytacją godną ankieterów telefonicznych zajołem się obdzwanianiem wszystkich znajdujących się na wykazie. Niestety, pani wygłaszająca rzeczony wyżej komunikat byja jedyną która ze mną nawiązała jakikolwiek kontak głosowy. Krew zawrzała, nim nocna garderoba spadła na podłogę byłem gotów pognać z odsieczą. Po serii działań zaczepno podjazdowych o 10:30 sprzęt zmagał się już z wybojami dojazdówki, nadciągając w stronę budowy. Nie minęły następne dwa kwadranse gdy powietrze zaczął zanieczyszczać wielki wibrator obsługując pierwszą wartwę piasku. Dalej było już z górki. Zagęszczanie i folia, a we wtorek, wzorzyste kratki fi5 15x15 oraz 15 cm betonu B20. Do tego "bronek" i z blusa wróciłem do rocka, podlewając beton.